Jak się mądrze rozwodzić, czyli o dzieciach słów kilka.

Co byłoby, gdyby prawie 20 lat temu ktoś na chwilę zatrzymał się i pomyślał, że można rozstać się inaczej?

Tym pytaniem zaczyna się list w Gazecie Wyborczej, na który natknęłam się ostatnio.

Autorka opisuje w nim swój „rozwód” z ojcem. Tak, tak – rozwód. Rozwód!
Z ojcem!

Rozwód sam w sobie, to rzecz paskudna dla dzieci. Jeśli dziecko ma mądrych rodziców, to ci myślą o nim i starają się zminimalizować negatywne skutki ich rozstania. Mądra mama nie opowiada dziecku, że tata to bałwan, skąpiec i nieudacznik. Mądry tata nie klnie na matkę, nie podnosi przy dzieciach głosu.

Ilu jest mądrych rodziców?

Chciałabym napisać, że tylko tacy chodzą po Ziemi. A prawda jest taka, że mądrych rodziców jest niewielu. Rozwodzący się ludzie często zapominają o swoich dzieciach, a jeśli nawet mają je w pamięci, to nieco zmienia im się spojrzenie na rolę pociech w powstającej, nowej, w trakcie-  lub po- rozwodowej rzeczywistości.

Dzieci nie powinny się rozwodzić z rodzicami! Rozwód to sprawa wyłącznie dorosłych. Chciałabym, by wszyscy o tym pamiętali.

Polecam list z Gazety Wyborczej wszystkim, którzy właśnie się rozwodzą i mają dzieci.

 

Źródło : Gazeta Wyborcza – wydanie internetowe:

http://wyborcza.pl/1,95891,20488462,rozwod-list-doroslego-dziecka-rodzicow-ktorzy-rozwodzili.html

 

Rozwód- list dorosłego dziecka rozwiedzionych rodziców.

Długo myślałam, czy pisać ten list, ale patrząc na to, co dzieje się wokół, już nie wytrzymuję. Nie zapominajmy o tym, że rozwodzą się małżonkowie, a nie mama bądź tata z dzieckiem.

Jestem dorosłym dzieckiem rodziców, którzy rozwodzili się w typowy, okropny sposób. Nagle utworzyły się dwa obozy, które przeciągały mnie na swoją stronę. Każde najdrobniejsze potknięcie któregokolwiek z rodziców urastało do rangi błędów, za które powinno się co najmniej odbierać prawa do opieki nad dzieckiem.

Rodzina mamy na każdym kroku tłukła mi do głowy jaki ten tata okropny, jaki zły i niedobry. Rodzina taty robiła dokładnie to samo. Mama najgorsza. I choć jedyną osobą, która nigdy nie próbowała mnie w ten sposób szarpać był tata, to właśnie on przegrał tę głupią batalię. Mamie wspieranej przez babcie i ciotki udało się ostatecznie przeciągnąć mnie na swoją stronę. Uwierzyłam, że tata to ten zły. Miałam naście lat i ostentacyjnie nie witałam się z nim na ulicy. Kontakt z biegiem lat zupełnie się urwał. Zostaliśmy obcymi ludźmi. Z całą częścią rodziny od strony ojca nie widziałam się ani nie rozmawiałam od kilkunastu lat. Mama jest po dziś dzień dumna z tego, jak udało jej się wszystko poukładać i pozbyć z życia „tego złego”.

Dopiero z czasem, już jako dorosła osoba, mająca własne dzieci, zaczęłam analizować swoje dzieciństwo i relacje z rodzicami. Zdecydowana większość moich najlepszych wspomnień z dzieciństwa to właśnie tata. Natomiast mama, choć teoretycznie zawsze była obok, nigdy nie była dla mnie wsparciem. Nie było między nami szczególnej więzi i nie ma jej do teraz.

Szczerze mówiąc, nie wiem nawet, dlaczego moi rodzice się rozwiedli, może po prostu przestali się dogadywać? Zresztą dziś nie ma to najmniejszego znaczenia, bo prawda jest taka, że jeśli w grę nie wchodzą żadne patologie i przemoc, nie ma powodu, by izolować dzieci od rodziców. Tym bardziej dla własnej idiotycznej satysfakcji. Takiego pogrożenia palcem i powiedzenia: „A masz, nie kochasz mnie, to zobaczysz!”.

Bo niby nic się nie stało. A jednak mając ponad 30 lat, kontaktu z tatą nie mam w ogóle, natomiast kontakt z mamą ograniczony mam niezbędnego minimum. Mimo wszystko mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa i lubię swoje życie. Mam cudownego męża i trzech synów. Ale czy nie byłoby jeszcze piękniej, gdyby te prawie 20 lat temu ktoś na chwilę zatrzymał się i pomyślał, że można rozstać się inaczej?”

 

Comments Closed

Comments are closed. You will not be able to post a comment in this post.